LinkedIn YouTube Facebook
Szukaj

Newsletter

Proszę czekać.

Dziękujemy za zgłoszenie!

Wstecz
Sprzęt pomiarowy

Hameg HMO1024 – nowoczesny oscyloskop cyfrowy z oferty firmy NDN

 

 

 

Sądząc po liczbie rynkowych ofert na oscyloskopy cyfrowe można przypuszczać, że sprzęt ten nie dożywa swojej naturalnej śmierci. Zanim wszystko się w nim się zepsuje ląduje na wysypisku śmieci, a jego miejsce zajmują kolejne, nowocześniejsze i bardziej wydajne modele. Tak szybki postęp nie stwarza użytkownikom komfortowej sytuacji, gdyż już w chwili zakupu nie są pewni czy dokonali odpowiedniego wyboru. Pewną gwarancję daje marka sprzętu. Hameg – którego dystrybucją zajmuje się w naszym kraju firma NDN – należy do firm cieszących się dobrą opinią użytkowników.

Dożyliśmy czasów, w których o oscyloskopach z klasyczną lampą obrazową pamiętają już tylko najstarsi elektronicy. Technika analogowa bezpowrotnie odchodzi w zapomnienie, wycofują się z niej najbardziej wytrwali producenci sprzętu. Takim „ostatnim Mohikaninem” jest dobrze u nas znana niemiecka firma Hameg. Wprawdzie nadal w jej ofercie znajdują się analogowe modele oscyloskopów, ale ich dni są już jednak policzone.

W czerwcu 2010 roku inny niemiecki potentat w dziedzinie produkcji aparatury pomiarowej przeznaczonej głównie dla telekomunikacji, informatyki i laboratoriów EMC – firma Rhode&Schwarz, zaanonsowała swój pierwszy oscyloskop cyfrowy. Stało się to po tym, gdy R&S wykupił Hamega.

Czy zatem decyzja o rezygnacji z produkcji oscyloskopów analogowych nie jest związana z przemianami własnościowymi? Oscyloskopy cyfrowe Hamega będą jednak nadal ukazywały się pod nazwą „Hameg”, natomiast te modele, które zostały zaprojektowane w biurach konstrukcyjnych R&S będą produkowane z logo „Rhode&Schwarz”. Zatem nic nie wskazuje na to, że marka Hameg zniknie z rynku, wręcz przeciwnie, ma ona mocne podstawy do dalszego istnienia. Oficjalna nazwa brzmi obecnie: Hameg Instruments A Rhode&Schwarz Company. Można oczekiwać, że połączenie sił znajdzie swoje pozytywne odzwierciedlenie w jakości, cenie i parametrach nowych przyrządów.

 

 

Aby nauka nie poszła w las

Opisywany w artykule oscyloskop ma dość interesującą genezę. Mianowicie kiedyś, w epoce sprzętu analogowego, nauczyciele prowadzący zajęcia praktyczne w pracowniach i laboratoriach szkół o profilu technicznym (elektronicznym), mieli swoje ulubione ćwiczenie, które zadawali biednym uczniom. Polegało ono na całkowitym, ale przypadkowym rozkręceniu wszystkich możliwych pokręteł oscyloskopu i nakazaniu uczniom sprowadzenia przyrządu do takiego stanu, w którym będzie możliwe obserwowanie przebiegów. Mimo koła ratunkowego w postaci przycisku Beam Locate czy Beam Find , zadanie to często okazywało się bardzo trudne. W oscyloskopach cyfrowych sprawę załatwia magiczny Auto Set , którego zakres działania jest nawet szerszy, gdyż automatycznie ustawia wszystkie parametry związane ze wzmocnieniem toru pomiarowego, optymalnie ustawia podstawę czasu, wybiera tryb wyzwalania i dogodnie pozycjonuje oscylogram na ekranie. Zamiłowania nauczycieli w zapędzaniu uczniów w kozi róg mimo zmiany generacji sprzętu nadal pozostały. Dlatego powstał nieco szalony pomysł, aby w oscyloskopach przeznaczonych dla edukacji zablokować działanie przycisku Auto Set . Eksperyment miał być przeprowadzony w oscyloskopie HMO1024, na szczęście jeszcze go nie zrealizowano. Nie jest jednak wykluczone, że w którymś z następnych modeli przycisk ten będzie w jakiś sposób blokowany.
Edukacyjnym elementem oscyloskopu HMO1024 jest za to niespotykany chyba w przyrządach innych producentów port o nazwie „Component Tester”, umożliwiający pracę oscyloskopu jako charakterografu. Jest to urządzenie służące do wyznaczania charakterystyk prądowo-napięciowych elementów półprzewodnikowych. Hameg wskrzesił zatem rodzaj pomiarów, w których firma ta specjalizowała się przed wielu laty. Starsi elektronicy na pewno pamiętają charakterograf HM6042 wykreślający charakterystyki na klasycznej lampie oscyloskopowej. Przyrządy tego typu były również bardzo często projektowane przez domorosłych konstruktorów. Powstawały liczne wersje przystawek charakterograficznych dla oscyloskopów analogowych.
W porównaniu z prawdziwymi charakterografami Component Tester oscyloskopu HMO1024 ma jednak znacznie ograniczony zakres pomiarowy, gdyż maksymalne napięcie występujące na gnieździe nie może być większe niż 10 V. O ile diodę Zennera C9V1 da się tym zmierzyć, to już określenie napięcia wstecznego złącza C-E najprostszego tranzystora nie będzie raczej możliwe. Component Tester znalazł się w oscyloskopie przede wszystkim ze względu na przewidywane stosowanie go w szkołach technicznych na zajęciach o elementach półprzewodnikowych.

Niemiecki sposób myślenia

Wielokrotnie opisując tanie oscyloskopy cyfrowe produkowane na ogół w Chinach podkreślałem, że wyglądają jakby schodziły spod jednej sztancy. Uwaga ta dotyczy przede wszystkim stosowanego w nich oprogramowania, w mniejszym zaś stopniu mechanicznych elementów regulacyjnych. „Ćwicząc” te przyrządy stałem się mimowolnym niewolnikiem przyjętych w nich zasad. Gdy po takich doświadczeniach bierze się do ręki oscyloskop na przykład taki, jak opisywany w artykule HMO1024, od samego początku odnosi się wrażenie, że coś jest nie tak. Zapewne działa to i w drugą stronę, tzn. dla użytkowników Hamegów dziwna wydaje się obsługa oscyloskopów azjatyckich. Różnice są subtelne i nawet trudne do werbalnego określenia, ale są… Przykładem może być rozmieszczenie sekcji na panelu przednim. Nie ma tu jakiejś ogólnie obowiązującej reguły, można jedynie zastosować daleko idące skojarzenie z ewolucją genetyczną spotykaną w przyrodzie. Na przykład, żaby są zielone, gdyż żyjąc na łąkach są mniej widoczne niż na przykład czerwone. Żaby czerwone (jeśli kiedykolwiek takie istniały) były łatwiej dostrzegane przez ich wrogów i szybciej ginęły. Ich liczebność w populacji spadała. Tym samym odpowiedzialnego za to genu było coraz mniej na korzyść genu odpowiedzialnego za kolor zielony. I tak dzisiaj możemy podziwiać na ogół żaby właśnie koloru zielonego. Powróćmy do oscyloskopów i ich paneli przednich. Nie ma oczywiście żadnej  ogólnoświatowej zasady nakazującej rozmieszczanie poszczególnych sekcji w ściśle określonym porządku. Jeśli mimo to obserwujemy w tym zakresie jakąś regułę, to może ona wynikać wyłącznie z ergonomii pracy i swego rodzaju „ewolucji genetycznej” oscyloskopów. I tu okazuje się, że jeśli sekcje „Horizontal” i „Trigger” występują obok siebie (spotykany jest także układ pionowy), to w oscyloskopach np. Tektronixa, Yokogawy, czy tańszych, takich jak: Rigol, GW Instek, Tekway itp. są rozmieszczone w wyżej wymienionej kolejności. W oscyloskopie HMO1024 sekcja „Trigger” znajduje się po lewej stronie sekcji „Horizontal”. W sumie jest to tylko detal i pewnie część Czytelników posądzi mnie, że się czepiam. Ostatecznie, osoba, która pierwszy raz zasiądzie do oscyloskopu i będzie nim akurat Hameg, prawdopodobnie w ogóle nie zwróci na ten problem uwagi…, chyba że jednak określony układ panelu wynika z ergonomii pracy.
Niestety, jest w oscyloskopie HMO1024 jeszcze jeden element, który z całą pewnością nie powinien znajdować się w miejscu, w którym wymyślili to konstruktorzy – jak tu się nie czepiać? Obok wyświetlacza umieszczono przyciski obsługujące opcje wyświetlane na ich wysokości w prawej części ekranu. Można powiedzieć, że „robi tak cały świat”. Nad nimi znajduje się jeszcze jeden przycisk, służący w Hamegu do…? Nie, nie. Nie kasuje się nim wyskakujących menu, ewentualnie podpowiedzi. Przycisk ten, to wyłącznik oscyloskopu (!). Jakie są konsekwencje takiej właśnie lokalizacji tego elementu? Nie trudno sobie wyobrazić. Nawiasem mówiąc, przycisk ten nie wyłącza całkowicie przyrządu, wprowadza go jedynie w stan Standby , tak jak wyłącza się telewizor pilotem. Prawdziwy wyłącznik znajduje się na tylnej ścianie oscyloskopu, i z tego względu najczęściej nie będzie łatwo osiągalny.

Jarosław Doliński jest absolwentem Wydziału Elektroniki na Politechnice Warszawskiej. Pracował w Przemysłowymi Instytucie Telekomunikacji oraz Instytucie Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, gdzie zajmował się konstruowaniem urządzeń transmisji danych. Współpracował z Zakładem Urządzeń Teatralnych m.in. w zakresie konstrukcji interkomów teatralnych i urządzeń dla inspicjentów. Brał także udział w pracach projektowych rejestratorów urządzeń wiertniczych i elektroniki montowanej na żurawiach mobilnych. Obecnie prowadzi firmę zajmująca się konstruowaniem i produkcją urządzeń elektronicznych dla rehabilitacji i wspomagania treningu sportowego. Jest autorem czterech książek poświęconych elektronice i mikrokontrolerom, współpracuje ponadto z miesięcznikami „Elektronika Praktyczna”, „Elektronik” oraz „Świat Radio”.